czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 6

  Te dwa dni ciągły się niemiłosiernie. Dlatego w środę, skoro miałem i tak popołudniu wyjść z domu, postanowiłem wybrać się do miasta. W pełni ubrany i tryskający optymizmem postanowiłem pójść po świeże produkty potrzebne do zrobienia śniadania. Zadowolony ze swojej wspaniałomyślności, wyszedłem na dwór.
  Słońce było wysoko na niebie i już po kilku minutowym marszy byłem strasznie zmęczony. Jednak mój plan nie był aż tak idealny. Mimo to szedłem dalej, starając się podziwiać widoki. Od czasu do czasu pozdrawiałem przechodniów. Chciałem się troszkę bardziej zaaklimatyzować. Byłem tutaj od dwóch tygodni, a nie znałem nikogo prócz Harry'ego, Cyrusa i tego roztrzepanego Jasona. Do tego dochodziła też dziwna babcia, która uszyła mi ubrania, z którą rozmawiałem ze dwa razy.
  Postanowiłem to zmienić. Będę miły i przyjacielski. Takie było założenie. Niestety, już po chwili przekonałem się że to nie będzie takie proste.
  Jeden z bezrobotnych szczęśliwców podlewał swój ogród. Był tak tym przejęty, że nie zauważył że idę przy żywopłocie i bezceremonialnie mnie oblał. Dopiero po tym, jak wyraziłem swoje oburzenie i wygłosiłem listę rzeczy, które ma wykonać jako zadość uczynienie, zdałem sobie sprawę, że miałem być uprzejmy. Jak każdy porządny ślizgon znalazłem wyjście z tej sytuacji. Ucieczka może nie była zbyt imponującym posunięciem, ale kto by się tam przejmował?
  W mieście było tłoczno. Co chwile ktoś wychodził bądź wchodził do sklepów, kupował coś na straganach, wymieniał się lokalnymi plotkami, czy po prostu rozmawiał z innymi mieszkańcami. Sam czułem się jakbym nie pasował do tego środowiska. Lecz musiałem być silny i jakoś to przetrwać. Przywołałem na swoją twarz coś na kształt uśmiechu i skierowałem się do piekarni.  Było to bardzo przyjemne miejsce urządzone w karmelowych kolorach. Duża oszklona lada pokazywała przeróżne słodkości. Z moją idealną figurą mogłem się już pożegnać. Wpatrywałem się w te wszystkie rzeczy, dopóki ktoś nie kaszlnął znacząco. Podniosłem wzrok na tę natrętną osobę. Za ladą stał niski, starszy mężczyzna. Szeroka błękitna koszula polo opinała jego duży brzuch. Do tego miał założone powycierane spodnie oraz przewiązany fartuch pobrudzony mąką. Przypatrywał mi się chwile, po czym się skrzywił. To tyle, jeżeli chodzi o dobre pierwsze wrażenie.
Dzień dobry zreflektowałem się, szeroko się uśmiechając.
Witam, co podać? odpowiedział niechętnie.
Dwie zwykle bułki. Szybko zapakował towar i wypłacił resztę, po czym pośpiesznie wyszedł na zaplecze. Widocznie nie każdy jest przyjaźnie nastawiony do ludzi. 

  Westchnąłem ciężko i wyszedłem ze sklepu. Straciłem ochotę na jakiekolwiek zakupy. Droga powrotna była katorgą. Cały wcześniejszy zapał mnie opuścił, dlatego w domu byłem dopiero po godzinie. Od razu poszedłem pod prysznic. Moje włosy nigdy nie wyglądały gorzej niż teraz. No może w czasie wojny, ale wtedy każdy wyglądał beznadziejnie, więc to się nie liczyło. Po pół godzinie znów wyglądałem świetnie.  Mój pusty brzuch dał o sobie znać, więc zszedłem na dół i zrobiłem sobie kanapki. Na stoliku w jadalni leżał kolejny list od Mari. Pisała regularnie co dwa dni.  Po skończonym posiłku zabrałem się za czytanie.
Draco
Wiedziałam, że zostawienie Cie bez jakiejkolwiek kontroli będzie złym pomysłem. Nie dostałam nawet kawałka nowego materiału! Wiem, mówiłam że nie będę Cie gonić z terminem, ale robisz się za bardzo leniwy.
Czekam na wyniki Twojej pracy.
M.E.
PS: Poznałeś kogoś, że nie masz czasu na pracę?
  Szybko napisałem pozytywną odpowiedz i poszedłem po swojego laptopa, aby wysłać jej rozdziały. Napisałem w sumie już całkiem sporo. Powinna być zadowolona.
  Przeczytałem cały tekst jeszcze raz. Poprawiłem ostatnie niedociągnięcia i dopisałem  parę informacji. Potem zająłem się odpisywaniem na listy od czytelników. Uwielbiałem czytać pochlebstwa na swój temat. Krytykę też znosiłem, oczywiście tylko uzasadnioną. Straciłem przez to poczucie czasu, gdy spojrzałem na zegarek było już stanowczo za późno.
  Nagle drzwi wejściowe trzasnęły i chwilę później przede mną stał, uśmiechnięty od ucha do ucha, Cyrus. Jego brązowe włosy były w lekkim nieładzie, tak samo jak ubranie.
Szybko Draco, zbieraj się! Idziemy na plaże! Maluch podszedł do mnie i zaczął ciągnąć mnie za rękę do wyjścia. Czasem wydaje mi się, że w nim żyją dwie osoby. Jedna spokojna i inteligentna, a druga roztrzepana i bardzo wesoła.
A gdzie Harry? spytałem.
Pakuje nasze rzeczy. Pośpiesz się!
Dobra, daj mi pięć minut i będę gotowy. 
  Poszedłem na górę i wyciągnąłem z garderoby pierwszą lepszą torbę na ramię. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy oraz przebrałem się w szorty i zwiewną koszulkę. Do tego wziąłem jeszcze okulary przeciwsłoneczne. Spojrzałem szybko do lustra. Wyglądałem całkiem dobrze.
  Na dole zauważyłem, że do szatyna dołączył już Harry. Miał na sobie koszule w kolorze ecru, a do tego ubrał czarne spodnie do kolan. Na swoim ramieniu także miał przewieszoną torbę.
Cześć przywitałem się. Idziemy?
Pewnie - uśmiechnął się. Cyrus prowadź.
  Mały szybko przemierzył drogę do drzwi i już po chwili kierowaliśmy się za nim w stronę wybrzeża.
Jak się czujesz? spytał Potter. Wiedziałem, że nie odpuści tak łatwo tej sprawy w lesie.
Jest już dobrze, naprawdę odpowiedziałem.
Wiem, że mi nie ufasz. Jednak wiedz, że zawsze możemy o tym pogadać, jeżeli tylko będziesz chciał powiedział wpatrując się w dal. A przecież to ja miałem pomagać jemu pogodzić się z przeszłością. Kolejne świetnie wypełnione postanowienie.
Może nie psujmy sobie dzisiaj tym dnia? Pogadamy kiedy indziej. Nerwowo przyśpieszyłem kroku. 
  Harry już nic nie powiedział. W ciszy dogoniliśmy malucha, który już schodził w dół po kamieniach na piaszczystą plaże. Gdy tylko zeszliśmy, Cyrus szybko się rozebrał i pobiegł do wody. Potter jedynie ściągnął koszulę i poszedł zamoczyć kostki. Ja, jako że nie chciałem aby zobaczył jak wpatruje się w jego ciało, szybko założyłem okulary, które do tej pory miałem zawieszone o koszulkę. Sam również ściągnąłem górną część mojego stroju i wydobywszy z torby ręcznik, zacząłem wygrzewać się w blasku słońca. Od razu myślami wróciłem do słów Pottera. Miał racje mówiąc, że mu nie ufam. Nie wiedziałem, ile mogę mu powiedzieć. Nie bałem się, że komuś to powtórzy, jedynie nie chciałem pokazać jemu siebie z tej strony. Zakon nie wiedział przecież o moich wszystkich misjach od Voldemorta. W dodatku jak mam mu powiedzieć że jestem charłakiem? To poniżenie dla czarodzieja. Dlatego chciałem przenieść się na jakieś odludzie. Byłem w rozsypce. Wiedziałem, że on nie wykorzysta tego przeciwko mnie, w końcu jest gryfonem, jednak nadal nie potrafiłem pozbyć się wewnętrznych ograniczeń. W sumie co mi szkodziło? Harry pewnie też nie ma całkowicie czystego sumienia. Uznałem w końcu, że rozmowa z nim, to nie jest taki zły pomysł.
  Wtem coś poderwało mnie do góry. Otworzyłem oczy i zobaczyłem wrednie uśmiechniętego Bliznowatego. Niósł mnie prosto w stronę morza. Zacząłem się wyrywać.

Puść mnie! krzyczałem spanikowany. Nie chce być mokry!

  Brunet jednak w ogóle mnie nie słuchał. Chciałem go zgromić spojrzeniem, ale on tylko roześmiał się. ściągnął okulary z mojego nosa i podał je Cyrusowi. Gdy zaczął wchodzić do wody skapitulowałem i zacząłem prosić go, by mnie zostawił. Niestety, na nic się to nie zdało. Po chwili wylądowałem prosto w lodowatej wodzie. Oboje śmiali się ze mnie serdecznie, podczas gdy ja jak oparzony wyskoczyłem z wody i wróciłem na koc, szczelnie się nim okrywając. Harry, gdy zobaczył moją minę, wyciągnął ze swojej torby błękitny ręcznik i zaczął wycierać moje przydługie włosy. Starałem się na niego nie patrzeć.
No nie złość się już powiedział. W odpowiedzi prychnąłem pod nosem i odwróciłem się do niego plecami. Usłyszałem dźwięk otwieranej torby i po chwili przed moimi oczami pojawiło się ciastko z bitą śmietaną i owcami.
Nie przekupisz mnie powiedziałem dobitnie.
Draco zrobiłem je specjalnie dla Ciebie zaczął szeptać mi zachęcająco do ucha. W środku jest krem zrobiony z białej czekolady. Nie daj się prosić.
Dobra skapitulowałem. Ale nie myśl sobie, że o tym zapomnę.
  Potter uśmiechnął się i rozczochrał moje nadal mokre włosy. Szatyn wyszedł z wody i również zaczął zajadać się słodyczami zrobionymi przez Harry'ego.   Gdy się najedliśmy Cyrus zaczął leniwie przesypywać piasek między palcami. Bliznowaty za to dał sobie ręce za głowę, położył się na plecach i gładził się powoli po brzuchu. Mimowolnie zacząłem śledzić wzrokiem jego zwinne palce. Zrzuciłem z siebie już i tak całkiem mokry ręcznik, gdyż zaczęło mi się robić niebezpiecznie gorąco. Niespodziewanie Potter zorientował się, że na niego patrzę. Speszyłem się strasznie i pod pretekstem pozbieranie muszli poszedłem na krótki spacer wzdłuż linii brzegowej. Szum morza powoli mnie uspokajał.
  Zawsze przy szatynie traciłem nad sobą kontrole. Zrugałem się za to w myślach. Przykucnąłem tak, że fale podmywały moje dłonie. Znowu miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem jak daleko mogę się przy nim posunąć, jak się zachowywać. Czy traktuje mnie jako starego wspólnika, czy może patrzy na mnie w zupełnie innym świetle.
  Słońce zaczęło już zachodzić, a wiatr zrobił się chłodniejszy. Żałowałem, że nie wziąłem żadnego swetra. Znienacka na moich ramionach pojawiła się ciepła bluza. Spojrzałem niepewnie za siebie. Harry stał uśmiechnięty, lecz dostrzegłem w jego oczach coś na kształt zmartwienia. Przysiadł obok mnie i zapatrzył się na zachodzące słońce.
Trochę nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że nie masz podstaw aby mi zaufać. Dlatego chciałem Ci opowiedzieć coś. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem, więc chciałbym abyś zostawił to dla siebie.
Nie musisz powiedziałem cicho.
- Wiem, ale chce się tym z Tobą podzielić. Kiedy uratowałem małego, pobliscy czarodzieje powiedzieli mi, że on również jest jednym z nas. Na początku był bardzo przestraszony i nie chciał z nikim nawiązywać bliższych kontaktów. Z czasem, gdy przychodziłem do niego i rozmawiałem z nim, zaczął się przede mną otwierać. Pokazywałem mu co prostsze zaklęcia. Był bardzo zdolny, wszystko szybko łapał. Miał też duży talent do warzenia eliksirów. Myślę, że byłby tak dobry jak Ty. Niestety, tylko do czasu. Pewnego dnia przesłuchiwaliśmy jednego ze złapanych śmierciożerców. Nie miałem wtedy co zrobić z maluchem, dlatego wziąłem go ze sobą. Bawił się w jednym z pokoi na Grimmauld Place. Jednak po jakimś czasie znudziło mu się dotychczasowe zajęcie i poszedł mnie poszukać. Gdy wszedł do właściwego pokoju zobaczył jak na owego poplecznika Voldemorta rzucam cruciatusa. Byłem wtedy strasznie bezlitosny. Jednak reakcja chłopca pozwoliła mi przejrzeć na oczy. Cyrus się mnie przestraszył. Pobiegłem za nim, lecz na nic się to nie zdało. Nie pozwolił mi się nawet dotknąć. Długo próbowałem nawiązać z nim jakąś więź. Nie udało mi się. O magii lepiej nie wspominać. Nie chciał już uczyć się ani jednego uroku. Uznał, że się nią brzydzi. Wtedy postanowiłem że wymaże mu każde wspomnienie dotyczącą naszego świata. Czułem się z tym strasznie i nadal mam wyrzuty sumienia, że tak go potraktowałem. Harry wyraźnie posmutniał, a ja nie wiedziałem co powinienem powiedzieć. Też miałem swoje chwile słabości, ale nie spodziewałem się tego po nim. Postanowiłem się zrewanżować.
Gdy ukrywaliśmy się w zakazanym lesie, kiedyś w nocy zbudził mnie mój ojciec. Dołączył do nas również Riddle. Szliśmy przez zarośla, a oni omawiali taktykę dotyczącą  ataku na szkołę. Nie udzielałem się zbytnio nadal nie mając pojęcia o co chodzi. W końcu powiedzieli mi, że muszę jakoś sprowadzić Was do wielkiej sali, by inni śmierciożercy mogli Was otoczyć. Przytaknąłem jedynie. Nie miałem nic do gadania. Gdy już Tom odszedł, mój ojciec zaczął swój wykład. Gdy po raz kolejny usłyszałem, że jestem beznadziejny i tylko przynoszę hańbę mojej rodzinie, nie wytrzymałem. Wygarnąłem mu wszystko, co leżało mi na sercu. Wtedy on się zdenerwował i rzucił na mnie drętwotę. Nie skończył jednak na tym. Poszedł do mnie i uderzył mnie mocno w twarz mówiąc, że nigdy więcej nie mam się tak do niego zwracać. Patrząc przez pryzmat wszystkich wyrządzonych mnie oraz innym ludziom krzywd, bez skrupułów rzuciłem na niego zaklęcie uśmiercające. Gdy po tym zdarzeniu, raniłem coraz więcej osób w około, postanowiłem pozbyć się mojego narzędzia. Wyrzekłem się magii Harry. Niepewnie spojrzałem na niego. Przyglądał mi się ze skupieniem. Bałem się odrzucenia z jego strony, dlatego zwróciłem swój wzrok w horyzont. Po kilku minutowej ciszy Potter sięgnął po moją zmarzniętą od wody dłoń. Złączył nasze palce i ścisnął je.
Dziękuje powiedział cicho i wstał ciągnąc mnie za sobą. Już późno powinniśmy wracać.
  Puścił moja rękę, a ja założyłem do końca jego bluzę, która dotychczas spoczywała na moich ramionach. Do moich nozdrzy doszedł jego zapach, który tak mocno bił z tego kawałka materiału. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Wszystko zmierzało we właściwym kierunku. Nie komentował, nie oceniał.
  W drodze powrotnej co chwile wysyłał do mnie ciepłe spojrzenia, jakby mówiąc, że zawsze znajdę przy nim oparcie. Cyrus był bardzo cichy. Znów wstąpiło w niego to intelektualnie wydanie. Patrzył na nas podejrzliwie, jakby domyślając się na jaki temat rozmawialiśmy. Nie odezwał się jednak.
  Gdy wróciliśmy na główną ulice przeprosił nas i powiedział, że jest bardzo zmęczony i pójdzie szybko do domu. Potter dał mu klucze i powiedział, że odprowadzi mnie i wróci jak najszybciej. Szatyn kiwną głową na znak że zrozumiał i czym prędzej pobiegł w stronę mieszkania.
  My za to powoli zbliżaliśmy się do werandy. Kiedy znaleźliśmy się przed moimi drzwiami spojrzałem na Harry'ego. Uśmiechał się lekko i patrzył wprost w moje oczy. Dziwnie się poczułem, dlatego zacząłem nerwowo szukać kluczy. On widząc to zachichotał i otworzył jedną z mniejszych kieszeni wskazując mi te dwie maleńkie rzeczy na jej dnie. 
Dzięki rzuciłem niepewnie. Już miałem wejść, lecz on nie pozwolił mi na to.
Jeszcze raz dziękuje że mi zaufałeś Draco powiedział. Podszedł do mnie blisko. Przeklinałem w duchu mój wzrost. Był ode mnie prawie o głowę wyższy.
  Po chwili, która dla mnie trwała wieczność, pocałował mnie lekko w czoło, powiedział krótkie dobranoc i zanim zdążyłem zareagować zniknął w mroku nocy.

3 komentarze:

  1. Slodkie :) ide czytac dalej ~Daria

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww, słodkie, podoba mi się. Końcówka rozdziału- zaczyna iskrzyć !
    Harry wrzucił Draco do wody- BEST MOMENT ! <3<3<3
    Nie znalazłam błędów, a rozdział super więc idem czytać dalej.
    /Harpia/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    słodkie, miał być miły i nic z tego nie wyszło, Harry usłyszał historię i go nie oceniał, a ten pocałunek….
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń