Do końca roboczego tygodnia nie działo się zbyt wiele. Cyrus razem z Harry wyjeżdżali wcześnie rano, a wracali zwykle późno wieczorem. Mały zawsze przychodził do mnie, choćby na pięć minut, by opowiedzieć co mu się przytrafiło przez cały dzień. Dzięki temu poznawałem też niektóre przyzwyczajenia Pottera. Zaskakiwało mnie to, z jaką lekkością rozdzielił oba życia. Razem z Cyrusem nigdy nie wspominali o przeszłości. To podwajało moją ciekawość. Uznałem, że kiedyś po prostu wypytam o to Harry'ego.
Praca szła mi naprawdę dobrze. Przez to, że nie wychodziłem z domu, oprócz wizyty u babci w sklepie, skończyłem pierwszy rozdział książki.
Pod koniec tygodnia obudził mnie trzask drzwi. Zasnąłem wczoraj na kanapie w salonie, oglądając film. Otworzyłem moje zaspane oczy.
Praca szła mi naprawdę dobrze. Przez to, że nie wychodziłem z domu, oprócz wizyty u babci w sklepie, skończyłem pierwszy rozdział książki.
Pod koniec tygodnia obudził mnie trzask drzwi. Zasnąłem wczoraj na kanapie w salonie, oglądając film. Otworzyłem moje zaspane oczy.
— Cześć Draco! Przyniosłem Ci śniadanie. Harry zrobił drożdżówki. — Uśmiechnięty od ucha do ucha dziesięciolatek, bez jakichkolwiek oznak skrępowania, właśnie przegrzebywał szafki kuchenne. Gdy tylko znalazł odpowiednią, wyjął z niej talerz i położył na nim świeże ciastka. Dzisiaj brązowowłosy był ubrany elegancko. Długą białą koszule włożoną miał w czarne spodnie. Do tego przewieszoną miał przez szyje niezawiązaną muszkę. Mimo, że to odbiegało trochę od jego codziennego stylu, wyglądał nad wyraz dobrze.
— Musiałem się tak ubrać. Mamy dziś uroczystość dwudziestolecie szkoły. Mam nadzieje, że nie wyglądam aż tak źle.
— Nie, wyglądasz dobrze — odparłem przecierając twarz. — Zrobiłbyś mi herbaty?
Chłopiec przytaknął i wziął się do roboty. Przez ostatnie kilka dni zadomowił się w moim mieszkaniu.
Powoli wstałem z kanapy i udałem się do kuchni. Wziąłem do jednej ręki śniadanie, a do drugiej gotowy już napój i razem z Cyrusem usiadłem przy stole.
Powoli wstałem z kanapy i udałem się do kuchni. Wziąłem do jednej ręki śniadanie, a do drugiej gotowy już napój i razem z Cyrusem usiadłem przy stole.
— Robimy dzisiaj wieczór filmowy z Harrym. Może wpadłbyś do nas? — zapytał po chwili.
— Nie chce wam przeszkadzać. Poza tym, mam jeszcze trochę pracy — odparłem przegryzając drożdżówkę.
— Nie przesadzaj Draco, praca może poczekać — wtrącił Potter, który właśnie szedł korytarzem w naszą stronę. — Obejrzymy z dwa filmy, napijemy się wina, zrobię coś do jedzenia. Nie daj się prosić. — Podszedł do krzesła Cyrusa i zaczął pieszczotliwie przeczesywać mu włosy.
— Dobrze — zrezygnowałem z oponowania. — To o której mam być?
Harry uśmiechnął się i odparł :
— Przyjdź koło osiemnastej. Akurat zdążymy wszystko przygotować. — Poklepał małego po plecach. — Musimy już iść, nie możesz się dzisiaj spóźnić.
Chłopiec westchnął ciężko i wstał od stołu.
Chłopiec westchnął ciężko i wstał od stołu.
— Do zobaczenia Draco — oboje pożegnali się i wyszli.
Korzystając z chwili spokoju z powrotem rozłożyłem się na kanapie. Czułem się w końcu wolny. Nikt mnie nie ścigał, nie zaczepiał bądź poganiał. Każdy w tym miejscu żył własnym rytmem. Bez jakichkolwiek zagrożeń, czy wpływów innych ludzi. Różniło się to znacznie od mojego wcześniejszego życia, lecz niczego nie żałuje. Przeprowadzkę do Katalonii uznaje za najlepszy, jak dotąd, pomysł. W sumie, nie było to do końca prawdą. W końcu Marietta zmusiła mnie do wyjazdu, ale w tamtej chwili nie przejmowałem się takimi szczegółami.
Nie chcąc za bardzo namieszać sobie w głowie zbędnymi myślami, postanowiłem zająć się graficzna stroną mojej nowej książki. Zawsze wymyślałem konspekt, a profesjonaliści poprawiali i udoskonalali resztę.
Otworzyłem komputer i włączyłem specjalnie do tego stworzony program. Postawiłem na ciemne odcienie zieleni oraz czerń. Chciałem nawiązać do zaklęcia uśmiercającego, które w dużej mierze było w czasie walk wykorzystywane. Na tyle natomiast, postanowiłem umieścić mroczny znak. Aplikacja miała tyle możliwości, których wcześniej nie sprawdziłem, że spędziłem przy okładce dużo czasu.
Poszedłem się wykąpać. Po godzinie wszedłem do kuchni z zamiarem zrobienia sobie obiadu. Wybrałem sałatkę. Nie było ryzyka że coś podpale.
Sięgnąłem do lodówki po potrzebne rzeczy oraz po nóż i deskę do krojenia z szuflady. Podwinąłem jeszcze rękawy wcześniej założonego swetra i zabrałem się do pracy. Na początku nie szło mi dobrze, lecz po chwili zauważyłem postępy. Rozpędziłem się tak, że podczas krojenia trzeciego z kolei pomidora, przeciąłem sobie palec. W szoku wypuściłem nóż z ręki, który odbił się parę razy od posadzki i wylądował gdzieś pod stołem. Pobiegłem do łazienki i przemyłem ranę. Wyciągnąłem jeszcze plaster z apteczki i przykleiłem go. Nawet głupi obiad jest nieosiągalny.
Ze zrezygnowaniem wróciłem do kuchni. Nie chcąc pokaleczyć się bardziej, wyciągnąłem mrożonki w które zaopatrzyła mnie moja menadżerka. Musiałem jej przyznać, czasem miała dobre pomysły. Jedząc powoli zupę, wróciłem myślami do przeszłości. Wtedy też nic mi się nie udawało. Przez całe dzieciństwo starałem zwrócić na siebie uwagę rodziców. Bez większych rezultatów. Dopiero później dotarło do mnie, że byłem tylko towarem przetargowym. Czarny Pan chciał mieć wiernego potomka Malfoyów, więc moi rodzice musieli stanąć na wysokości zadania. Później w Hogwarcie przejrzałem na oczy. Cała ta akcja z przejściem na jasną stronę była trudna. Śmierciożercy, na czele z moim ojcem, chcieli abym jak najszybciej opuścił ten świat. Do tego dochodziła niechęć ze strony zakonu feniksa. Czasem tylko rozmawiałem z Severusem, rzadziej z Potterem. Po wojnie było trochę lepiej. Pochłonął mnie wir pracy. Mimo tego, czułem się samotny. Przez cały ten czas. Nikt nigdy się o mnie nie troszczył.
Chcąc wyrwać się z ponurych myśli, po odłożeniu talerza do zlewu, sięgnąłem po jedną z moich ulubionych książek. Może było to strasznie pederastyczne, ale czytałem tylko romanse. Lubiłem mieć świadomość, że niektórzy, mimo swoich wad oraz problemów, w końcu odnajdują szczęście z tą drugą osobą.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Ocknąłem się dopiero koło siedemnastej. Szybko poszedłem na górę, by poprawić swój wygląd. Przebrałem jeszcze pognieciony sweter w drugi, o lekkiej beżowej barwie, a do tego ubrałem zwiewne bawełniane spodnie. Wtarłem jeszcze odżywkę we włosy oraz nawilżyłem dłonie kremem. Oczywiście, wybieranie stroju było bardzo problematyczne, dlatego dopiero kilka minut przed osiemnastą stałem przed domem Harry'ego. Poprawiłem jeszcze fryzurę i zapukałem do drzwi. Chwilę później w drzwiach pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Cyrus. Tym razem miał na sobie luźną koszulkę i szare spodnie dresowe.
Nie chcąc za bardzo namieszać sobie w głowie zbędnymi myślami, postanowiłem zająć się graficzna stroną mojej nowej książki. Zawsze wymyślałem konspekt, a profesjonaliści poprawiali i udoskonalali resztę.
Otworzyłem komputer i włączyłem specjalnie do tego stworzony program. Postawiłem na ciemne odcienie zieleni oraz czerń. Chciałem nawiązać do zaklęcia uśmiercającego, które w dużej mierze było w czasie walk wykorzystywane. Na tyle natomiast, postanowiłem umieścić mroczny znak. Aplikacja miała tyle możliwości, których wcześniej nie sprawdziłem, że spędziłem przy okładce dużo czasu.
Poszedłem się wykąpać. Po godzinie wszedłem do kuchni z zamiarem zrobienia sobie obiadu. Wybrałem sałatkę. Nie było ryzyka że coś podpale.
Sięgnąłem do lodówki po potrzebne rzeczy oraz po nóż i deskę do krojenia z szuflady. Podwinąłem jeszcze rękawy wcześniej założonego swetra i zabrałem się do pracy. Na początku nie szło mi dobrze, lecz po chwili zauważyłem postępy. Rozpędziłem się tak, że podczas krojenia trzeciego z kolei pomidora, przeciąłem sobie palec. W szoku wypuściłem nóż z ręki, który odbił się parę razy od posadzki i wylądował gdzieś pod stołem. Pobiegłem do łazienki i przemyłem ranę. Wyciągnąłem jeszcze plaster z apteczki i przykleiłem go. Nawet głupi obiad jest nieosiągalny.
Ze zrezygnowaniem wróciłem do kuchni. Nie chcąc pokaleczyć się bardziej, wyciągnąłem mrożonki w które zaopatrzyła mnie moja menadżerka. Musiałem jej przyznać, czasem miała dobre pomysły. Jedząc powoli zupę, wróciłem myślami do przeszłości. Wtedy też nic mi się nie udawało. Przez całe dzieciństwo starałem zwrócić na siebie uwagę rodziców. Bez większych rezultatów. Dopiero później dotarło do mnie, że byłem tylko towarem przetargowym. Czarny Pan chciał mieć wiernego potomka Malfoyów, więc moi rodzice musieli stanąć na wysokości zadania. Później w Hogwarcie przejrzałem na oczy. Cała ta akcja z przejściem na jasną stronę była trudna. Śmierciożercy, na czele z moim ojcem, chcieli abym jak najszybciej opuścił ten świat. Do tego dochodziła niechęć ze strony zakonu feniksa. Czasem tylko rozmawiałem z Severusem, rzadziej z Potterem. Po wojnie było trochę lepiej. Pochłonął mnie wir pracy. Mimo tego, czułem się samotny. Przez cały ten czas. Nikt nigdy się o mnie nie troszczył.
Chcąc wyrwać się z ponurych myśli, po odłożeniu talerza do zlewu, sięgnąłem po jedną z moich ulubionych książek. Może było to strasznie pederastyczne, ale czytałem tylko romanse. Lubiłem mieć świadomość, że niektórzy, mimo swoich wad oraz problemów, w końcu odnajdują szczęście z tą drugą osobą.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Ocknąłem się dopiero koło siedemnastej. Szybko poszedłem na górę, by poprawić swój wygląd. Przebrałem jeszcze pognieciony sweter w drugi, o lekkiej beżowej barwie, a do tego ubrałem zwiewne bawełniane spodnie. Wtarłem jeszcze odżywkę we włosy oraz nawilżyłem dłonie kremem. Oczywiście, wybieranie stroju było bardzo problematyczne, dlatego dopiero kilka minut przed osiemnastą stałem przed domem Harry'ego. Poprawiłem jeszcze fryzurę i zapukałem do drzwi. Chwilę później w drzwiach pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Cyrus. Tym razem miał na sobie luźną koszulkę i szare spodnie dresowe.
— Nareszcie jesteś! Chodź, już wszystko gotowe. — Maluch chwycił moją dłoń i poprowadził w głąb mieszkania. Zdążyłem jeszcze zdjąć buty i wylądowałem w kuchni. Było to bardzo profesjonalne pomieszczenie. Wszystkie sprzęty były wysokiej jakości tak samo jak meble. Na ścianach dominował pomarańcz. Harry stał przy kuchence i smażył coś na patelni. Ubrany był w dżinsowe spodnie i szary t-shirt, na którym miał przewiązany fartuszek. Nie potrafiłem zrozumieć jak w takim zwyczajnym stroju może się tak dobrze prezentować.
— Cześć Draco. — Czarnowłosy uśmiechnął się do mnie. — Idźcie z Cyrusem do salonu, zaraz przyjdę.
Chłopiec kiwnął głową i poprowadził mnie do pokoju, który znajdował się na przeciwko. Tam panował przyjemny dla oczu półmrok. Ciemne rolety ograniczały dostęp światła, a kolor granatowy w połączeniu z bordowym, tworzył przyjemną atmosferę. Pomieszczenie nie było duże. Po lewej stronie, na ścianie, wisiał duży telewizor. Troszkę dalej stała skórzana kanapa oraz trzy pufy do kompletu. Przed sofą stał jeszcze stolik zastawiony jedzeniem, lecz na początku nie zwróciłem na niego uwagi. Pod ścianą swoje miejsce miały półki, na których stało wiele zdjęć. Podczas gdy brązowowłosy rozsiadł się na kanapie, ja podszedłem do ramek i zacząłem je po kolei oglądać. Na większości z nich był Harry wraz z Cyrusem na tle restauracji, ich domu czy pobliskich miejsc. Czasami do nich dochodził też Jason, który był dobrym przyjacielem Harry'ego. Był jeszcze jeden rodzaj zdjęć, na których czarnowłosy był zawsze sam. Były to wspomnienia z różnych miejsc na świecie. Na jednym dostrzegłem wierze Eiffla, na drugim piramidy, na trzecim centrum Tokio, a kolejne pokazywały coraz to ciekawsze tereny.
Chłopiec kiwnął głową i poprowadził mnie do pokoju, który znajdował się na przeciwko. Tam panował przyjemny dla oczu półmrok. Ciemne rolety ograniczały dostęp światła, a kolor granatowy w połączeniu z bordowym, tworzył przyjemną atmosferę. Pomieszczenie nie było duże. Po lewej stronie, na ścianie, wisiał duży telewizor. Troszkę dalej stała skórzana kanapa oraz trzy pufy do kompletu. Przed sofą stał jeszcze stolik zastawiony jedzeniem, lecz na początku nie zwróciłem na niego uwagi. Pod ścianą swoje miejsce miały półki, na których stało wiele zdjęć. Podczas gdy brązowowłosy rozsiadł się na kanapie, ja podszedłem do ramek i zacząłem je po kolei oglądać. Na większości z nich był Harry wraz z Cyrusem na tle restauracji, ich domu czy pobliskich miejsc. Czasami do nich dochodził też Jason, który był dobrym przyjacielem Harry'ego. Był jeszcze jeden rodzaj zdjęć, na których czarnowłosy był zawsze sam. Były to wspomnienia z różnych miejsc na świecie. Na jednym dostrzegłem wierze Eiffla, na drugim piramidy, na trzecim centrum Tokio, a kolejne pokazywały coraz to ciekawsze tereny.
— Zrobiłem sobie wakacje po wojnie. — Ze strachu upuściłem trzymaną w rękach ilustrację, gdy ciepły oddech owiał moja szyje. Czekałem na dźwięk rozbijającego się szkła, lecz nic takiego się nie pojawiło. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że Potter zatrzymał zdjęcie ruchem dłoni. Powoli podniósł swoją dłoń sprawiając, że ramka wylądowała w jego ręce.
— Jak? Przecież nie masz różdżki — zmarszczyłem brwi.
— Nie teraz — wskazał ręką na Cyrusa, który nadal wylegiwał się na kanapie i podjadał przekąski ze stołu. — Porozmawiamy potem, on nic nie wie.
Usiedliśmy na kanapie obok malucha. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na zawartość stołu. Nie było na nim zwyczajnych rzeczy typu: paluszki, czipsy czy popcorn. Na blacie leżały różne przystawki. Od zwykłych kanapek, przez owoce aż do skomplikowanych sałatek.
— Mały, leć jeszcze po wodę i szklanki, ja włączę film. — Chłopiec zgodził się i pobiegł do kuchni. Harry natomiast podszedł do jednej z półek i zaczął szukać odpowiedniej płyty.
— Przyjdzie ktoś jeszcze? — spytałem.
— Nie. Czemu pytasz? — odpowiedział, nadal szukając dysku.
— Zrobiłeś strasznie dużo jedzenia. — Czarnowłosy odwrócił się i uśmiechnął.
— Bardzo lubię gotować i zazwyczaj na jednej potrawie się nie kończy. Zwykle wtedy albo dostarczam jedzenie do restauracji albo zworze do sierocińca w sąsiadującym mieście. To parę kilometrów na zachód od centrum.
No tak, czego się można było po nim spodziewać.
No tak, czego się można było po nim spodziewać.
— Gryfoni — prychnąłem.
— Mówisz to tak, jakby to było coś złego. — Niestety, nie dane mi było odpowiedzieć, gdyż w drzwiach pojawił się Cyrus.
— Znalazłeś? — Od razu doskoczył do zielonookiego.
— Tak, oglądamy wszystkie części?
— Jasne! — odparł chłopiec. — Przecież miał być maraton filmowy.
Potter włączył film. Miały to być przygody pewnego pirata. Mimo, że na początku nie spodobała mi się koncepcja oglądania jakichś zdeprawowanych ludzi, po pierwszych minutach wciągnąłem się. Szatyn co chwile albo się śmiał, albo kulił na kanapie ze strachu. Często razem z Bliznowatym wykrzykiwali kwestie bohaterów. Gdy przebywałem razem z nimi czułem się prawie jak w domu. Prawie, bo jednak nie potrafiłem pozwolić sobie na całkowitą swobodę.
Gdzieś w połowie filmu, zaczęliśmy na zmianę sięgać po przekąski. Każda z nich była wyśmienita. Zaczynałem przyzwyczajać się do genialnej kuchni Pottera. Co chwila brałem do ust kolejną porcję sałatki czy bagietkę. Na szczęście miałem przy tym wiernego kompana, dlatego nie czułem się nieswojo. Cyrus pochłaniał jedzenie jeszcze szybciej niż ja. Harry nic na to nie powiedział, ale patrzył na nas z politowaniem w oczach. Tak dotrwaliśmy do końca seansu. Gdy czarnowłosy zmieniał płytę, rozwaliłem się bardziej na kanapie tak, że gdy wrócił opierałem się o jego ramię. Mały również ułożył się wygodniej. Widać było, że jest już zmęczony, lecz uparcie chciał dalej oglądać dalsze losy bohatera.
Jednak zmęczenie wygrało i już po dwudziestu minutach chłopiec spał w najlepsze. Brunet wziął pilota i ściszył urządzenie. Zmarszczyłem brwi i już chciałem zaprotestować, lecz on przyłożył palec do ust na znak, że mam być cicho. Podszedł do malucha, wziął go na ręce i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił, jednak w rękach zamiast malca miał wino oraz dwa kieliszki. Uśmiechnął się do mnie szelmowsko. Nie pytając, nalał napój do obu naczyń i podał mi jedno z nich.
Gdzieś w połowie filmu, zaczęliśmy na zmianę sięgać po przekąski. Każda z nich była wyśmienita. Zaczynałem przyzwyczajać się do genialnej kuchni Pottera. Co chwila brałem do ust kolejną porcję sałatki czy bagietkę. Na szczęście miałem przy tym wiernego kompana, dlatego nie czułem się nieswojo. Cyrus pochłaniał jedzenie jeszcze szybciej niż ja. Harry nic na to nie powiedział, ale patrzył na nas z politowaniem w oczach. Tak dotrwaliśmy do końca seansu. Gdy czarnowłosy zmieniał płytę, rozwaliłem się bardziej na kanapie tak, że gdy wrócił opierałem się o jego ramię. Mały również ułożył się wygodniej. Widać było, że jest już zmęczony, lecz uparcie chciał dalej oglądać dalsze losy bohatera.
Jednak zmęczenie wygrało i już po dwudziestu minutach chłopiec spał w najlepsze. Brunet wziął pilota i ściszył urządzenie. Zmarszczyłem brwi i już chciałem zaprotestować, lecz on przyłożył palec do ust na znak, że mam być cicho. Podszedł do malucha, wziął go na ręce i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił, jednak w rękach zamiast malca miał wino oraz dwa kieliszki. Uśmiechnął się do mnie szelmowsko. Nie pytając, nalał napój do obu naczyń i podał mi jedno z nich.
— Chcesz mnie upić i wykorzystać?
Zaśmiał się lekko.
Zaśmiał się lekko.
— Nie, to dopiero druga randka. Dajmy sobie jeszcze trochę czasu. — Dzięki wyćwiczonej w dzieciństwie mimice twarzy, jej wyraz nie zmienił się. Jednak, gdyby nie to, z pewnością bym się zarumienił. Wiedziałem, że to był tylko żart i pewnie tak bym go potraktował, gdyby powiedział to ktoś inny.
— Wytłumaczysz mi teraz? — Ręką wskazałem na ramki ze zdjęciami. Potter chwilę się zastanawiał popijając alkohol.
— Już w czasie wojny systematycznie uczyłem się magii niewerbalnej. Kilka miesięcy temu doszedłem do takiej wprawy, że różdżka stała się mi niepotrzebna. Podczas moich podróży nie tylko uczyłem się gotować, ale także poznawałem nowe kultury i zwyczaje czarodziei. Potrafię dużo więcej niż kilka lat temu. Moja magia też jest silniejsza. — Gdy tak mówił, zacząłem dostrzegać w nim naprawdę potężną osobę. Mimo, że nie widać tego na pierwszy rzut oka, jego pewność siebie i siła jest wręcz namacalna.
— Wypracowałem nawet swoją animagiczną postać, mimo że wielu czarodziejom zajęło to parę dobrych lat.
— Pokażesz mi ją? — Bardzo mnie to zainteresowało.
— Może kiedyś. — W jego zielonych oczach mogłem dostrzec błysk.
— Cyrus też jest czarodziejem? — spytałem.
— Powinien być. Niestety, musiałem rzucić na niego obliviate. Dlatego nie pokazuje mu czym jest magia i na czym polega. Do nieznanego się nie tęskni. — Nie chciałem wypytywać dokładniej, dlaczego to zrobił. Widać, że dzisiaj takie pytania nie były mu na rękę. Postanowiłem wybrać bezpieczniejszy temat do rozmowy.
— Dlaczego gotowanie?
— Urzekło mnie w tym to, że każdy pojedynczy składnik nie jest niczym szczególnym, jednak w połączeniu z innymi daje coś naprawdę zachwycającego. Dlatego nie ograniczam się. Mieszam różne kuchnie starając się stworzyć coś dobrego i jak na razie nie wychodzi mi to najgorzej — uśmiechnął się. — Świadomość tego, że dwie rzeczy zupełnie się od siebie różniące mogą się świetnie uzupełniać, pociesza mnie — powiedział gorzko, jakby miał do kogoś żal. Po chwili zreflektował się.
— Jak Ci idzie praca nad książką? — Harry dolał nam napoju do kieliszków.
— Bardzo dobrze. Dużo lepiej mi się tutaj pracuje w porównaniu z Londynem. Nikt nade mną nie stoi, nie pogania. Czas realizacji też mam nieograniczony. Jestem zadowolony, przydadzą mi się takie wakacje. — Bliznowaty wyraźnie zmarkotniał. Zaskoczyło mnie to trochę, gdyż zwykle był pogodny i uśmiechnięty.
— Kiedy zamierzasz wrócić do Anglii? — zapytał obracając w dłoni naczynie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć na te pytanie. Aż dotąd się nad tym nie zastanawiałem. W sumie nie miałem już do kogo wracać.
— Zastanawiam się czy w ogóle jechać do Londynu. Możliwe, że tylko wyślę skończoną książkę do wydawnictwa i na razie zostanę tutaj — odpowiedziałem. Uważałem to za naprawdę dobry pomysł.
Na twarzy czarnowłosego znowu zagościł uśmiech. Nie wiedziałem jak na to zareagować, więc po prostu siedziałem w ciszy.
Na twarzy czarnowłosego znowu zagościł uśmiech. Nie wiedziałem jak na to zareagować, więc po prostu siedziałem w ciszy.
— Opowiesz mi jak wygląda życie osób ze szkoły? Możesz nawet opowiadać o ślizgonach. — Spojrzałem zdziwiony. — Nie miałem z nikim kontaktu od trzech lat, a wiele o nich w proroku nie piszą.
— Luna Lovegood została redaktorem naczelnym żonglera. Jej ojciec uznał, że powinien się w końcu wycofać i dać jej szanse na wybicie się. Neville wyjechał do Ameryki, by dalej się kształcić. Chce zacząć uprawiać najrzadsze rośliny. McGonagall zapewniła mu też fuchę i chce, by w przyszłości został nauczycielem w Hogwarcie. Seamus Finnigan został aurorem, pracuje w oddziale razem z Weasleyem i Teodorem Nottem. Zabini mieszka razem z Ginny. Za to Marietta Edgecombe została moją asystentką.
— Skąd tyle o nich wiesz ? — spytał podejrzliwie.
— Musiałem zebrać informacje do książki. — Chwile milczeliśmy, on najwyraźniej bardzo intensywnie się nad czymś zastanawiał.
— A wiesz coś może o Hermionie? — Zapytał z nadzieją. To pytanie jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. Myślałem, że chociaż z nią utrzymuje kontakt.
— Są z Weasleyem dwa lata po ślubie. Mają roczną córkę Rose. Podobno Ron niezbyt wywiązuje się z obowiązków aurora i częściej siedzi w biurze, a kolegów wysyła na misje. Hermiona za to zajmuje się równouprawnieniem wilkołaków, olbrzymów i innych podobnych sworzeń. W sumie całkiem nieźle sobie radzi. Uzyskała poparcie wielu czarodziejów. — Oczy Harry'ego zaszły mgłą.
— Zawsze wiedziałem że zrobi coś wielkiego. — Przytaknąłem. Było dość późno, a alkohol we krwi nie pomagał w pozbyciu się tego uczucia.
— Przyniosę drugie. — Wskazał na pustą butelkę po winie. Minęło już trochę czasu, a Potter nie wracał. Zniecierpliwiony zamknąłem oczy i zacząłem wsłuchiwać się w ciszę. Po chwili zasnąłem.
Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki ;-) nie mogłam się doczekać kolejnych losów moich ukochanych bohaterów. O rozdziale-akcja rozwija się powoli, ale wcale to nie przeszkadza. A właściwie nadaje odpowiedni . Przez po prostu cudnie , więc błagam nie przestawaj. Zdziwiło mnie trochę że harry nie utrzymuje kontaktów z przyjaciółmi, bo przecież był z nimi bardzo zżyty no ale może za sprawą draco znowu zacznie. Nawet Nieeee będę próbowała zgadywać co będzie dalej, bo i tak mi się nie uda :-P Z wielką niecierplIwością oczekuje nowych rozdziałów i tradycyjnie życzę odwiedzin babci weny :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
Ps przepraszam na wszystkie błędy, piszę to na telefonie więc mogły się jakieś wkraść.
Superanckie ! Takie słodkie i spokojne. Fajny pomysły z tym maratonem filmowy . Mam również nadzieję że Draco nie wroci do Angli. NIECH ZOSTANIE TU GDZIE JEST !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że tak będzie, ale żeby się przekonać lecę czytać dalej ;) <3
/Harpia/
Hej,
OdpowiedzUsuńCyrus jest fantastycznym dzieciakiem, Draco dowiedział się, że Harry z nikim nie utrzymuje kontaktu… fajny pomysł z tym maratonem filmowym…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia